środa, 22 sierpnia 2012

Pachnieć jak Lady... Caron

Ponieważ ma to być blog o perfumoholizmie, a więc od razu z grubej rury. Pierwsza notka będzie o perfumach, które kupiłam tylko dlatego, bo zależało mi na flakonie...

Caron to dom perfumeryjny ze stuletnimi już tradycjami. Początek jego działalności datuje się na 1911 rok i mimo, że firma działa do dziś, pozostali wierni dwóm rzeczom: pięknym flakonom i bogatym, intensywnym woniom. Każda buteleczka perfum Caron jest małym dziełem sztuki, ale mogą być one uznane za zbyt bogate i zdobne jak nasz XXI-wieczny gust. Dostępna obecnie wersja, zdobiona Statuą Wolności, (Lady Caron ma być hołdem złożonym Ameryce, yeah... whatever), przerasta mnie estetycznie. Wolę rzeczy prostsze i mniej patetyczne, dlatego też gdy zobaczyłam w internecie aukcję Lady Caron w limitowanym flakonie, wiedziałam, że flaszka będzie moja. Pochodzi z limitowanej serii, w której legendy takie jak Parfum Sacre, Muguet du Bonheur czy właśnie Lady Caron zamknięte zostały we flakonach w kształcie walca, które są osłonięte imitacją skóry płaszczki a korek przypomina złotą kopułę. Ta imitacja skóry nie dawała mi spać po nocach, koniecznie chciałam zobaczyć jak to wygląda w rzeczywistości i to w sumie jedyny powód, dla którego kliknęłam Lady Caron. Niestety, perfumoholizm, jak każde uzależnienie, jest chorobą straszną.


Mimo wszystko nie żałuję. Zapach nie jest do końca w moim stylu, ale jest na tyle piękny, że uważam je za udany zakup. Czuję w nim głównie białe kwiaty na szyprowej bazie, ale owoce w spisie nut, tłumaczą czemu perfumy wysładzają się na skórze. Są diabelnie intensywne, długotrwałe i mogą przyprawiać o ból głowy. Duża dawka mechu dębowego czyni je trudnymi w odbiorze, są dość staroświeckie, jak na twór z 2000 roku. Polecałabym wszystkim fankom i fanom zapachów vintage. Są dość podobne do starej Chloe by Karl Lagerfeld, choć stoją o półkę wyżej w wykonaniu i finezyjności. Pomimo całej przemyślanej filozofii dotyczącej dedykacji tych perfum Ameryce itd., sama nazwa trafnie oddaje charakter tego zapachu. Perfumy dla damy.



Rok: 2000
Twórca: Richard Fraysse 
Nuty: magnolia, jaśmin i neroli
         tuberoza, malina, brzoskwinia i róża
         drzewo sandałowe i mech dębowy


Zdjecie nr 2. zapożyczone ze strony sensualitysin.com

1 komentarz:

  1. Moja zdecydowanie dojrzała ciocia uzywa tego zapachu regularnie, na jej skórze tak pięknie się rozwija ,żę mimo swoich lat zbiera komplementy od panów w róznym wieku :)

    OdpowiedzUsuń